sobota, 11 czerwca 2016

Trip report

W końcu po urlopie i po wstępnym ogarnięciu się pourlopowym, można wrócić na miesiąc do normalnego życia.

Wisienki awansowały na główny haft wyjazdowy, jak do tej pory haftowane były głównie w hotelach, na lotniskach i w samolotach. Stan na dzisiaj poniżej.


Szycie w warunkach polowych daje niekoniecznie idealne rezultaty: listek najbardziej na górze na zdjęciu jest przesunięty o "pół kratki", czyli jedną nitkę lnu, w stosunku do wzoru. Zauważyłam to jak miałam zrobioną już większość, stwierdziłam, że pruć nie zamierzam, na szczęście w niczym to nie przeszkadza.

W trakcie haftowania kwiatków zorientowałam się też, że w tym wzorze "French knotów" (jak to się nazywa po polsku?) olać się nie da, więc się nauczyłam jak się toto robi. Z racji braku materiałów do ćwiczeń, brawurowo stwierdziłam, że robimy od razu na tych kwiatkach, trzeci wyszedł już całkiem OK.

Ponieważ jednym z przystanków wakacyjnych była Kopenhaga, więc między łażeniem po muzeach, jeżdżeniem na rollercosterach i obżeraniem się stekami, wybrałam się też na wycieczkę do sklepu z nitkami, konkretnie tutaj: http://www.sommerfuglen.dk/shop/frontpage.html - sklep jest w centrum Kopenhagi, nawet nie trzeba było nigdzie jeździć.


Efekty wycieczki - jakieś 100 motków Dansk Blomstergarn. Wzięłam po jednym z każdego wiszącego na stojaczku koloru. Sprzedawczyni stwierdziła, że nie pamięta, aby ktoś kupował tyle od razu.

Było też sporo wzorów, ale nic, co by mi wpadło w oko, więc zadowoliłam się muliną.